W sobotę 14 lutego wybraliśmy się w podróż do Barcelony.
Tak naprawdę był to prezent ode mnie dla mego narzeczonego na Jego zbliżające się 30-te urodziny.
Oboje lubimy piłkę nożną i FC Barcelonę, więc uznałam, że będzie to idealny prezent:)
Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Jak to mówią 'biednemu zawsze wiatr w oczy wieje'.
Spóźniliśmy się na lot. Wszystko przez ochronę lotniska i szybszy start samolotu, ale o tym nie będę pisać.
Nie tylko my się spóźniliśmy, ale także pewna rodzina z Gorzowa, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam:)
Swoją drogą było to szczęście w nieszczęściu, ponieważ owa rodzina postanowiła pojechać do Hiszpanii autem,
więc i my się z nimi zabraliśmy:) Stąd zamiast w sobotę, byliśmy w Barcelonie w niedzielę, ale najważniejsze,
że tam się znaleźliśmy. No i że zobaczyliśmy mecz Barcy z Levante, który co prawda strasznie szybko nam minął,
ale to co przeżyliśmy to nasze:) Trochę zdjęć z Camp Nou możecie zobaczyć poniżej.